Dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionej z UTW Pani Kasi z Urzędu Gminy Czosnów wzięłyśmy udział w zorganizowanej przez nią wycieczce do Zakopanego. Trzy dni szybko minęły ,dostarczyły nam mnóstwo wrażeń i poznałyśmy sympatyczne i rozśpiewane Panie i Panów z Czosnowa. A jak było zobaczcie sami...
W drodze do pensjonatu w Murzasichlu,naszej bazy noclegowej , zatrzymaliśmy się na dwugodzinny spacer po Krakowie. Na rynku jak zwykle jest gwarno i tłoczno i są wszechobecne gołębie.
Mrozek szczypał po policzkach więc nie brakowało chętnych na gorące przekąski i grzane wino z przyprawami.
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanki, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą...
Nagle z tłumu wyłoniło się jakoweś indywiduum i chciało porwać nasze koleżanki jako branki na dwór sułtana osmańskiego.
Na szczęście pośpieszyłam im z odsieczą wiedeńską i wyzwoliłam od niechybnej zguby.
Po rynku kręcił się jeszcze jeden jegomość z innej epoki ale ten był niegroźny i zamyślony krążył wokół pomnika wieszcza Adama Mickiewicza recytując słowa z "Reduty Ordona" - Nam strzelać nie kazano...
Z mgły wyłoniła się zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń...
No cóż, czas powrócić z przeszłości i ruszyć dalej w drogę.
Jeszcze tylko wymieniłyśmy serdeczne spojrzenia i uśmiechy z naszym Papieżem Janem Pawłem II, który z Okna Papieskiego na ul Franciszkańskiej wytrwale wygląda na swoich wiernych.
Po długiej podróży i ciepłym obiadku w pensjonacie u Trebuniów relaksowaliśmy się w wodach termalnych w Bukowinie Tatrzańskiej. Bąbelkowe masaże, kaskady wodne i aqua-aerobik poprawiły nasze samopoczucie i dodały sił by następnego dnia rzucić wyzwanie górskim szczytom.
Zakopane pełną parą przygotowuje się na przyjęcie amatorów narciarstwa. Śmiałkowie z naszej grupy weszli na Butorowy Wierch i szczytem doszli do Gubałówki. Mniej odważni skorzystali z kolejki szynowej.
Ładna pogoda pozwoliła nam podziwiać piękną panoramę majestatycznych Tatr i przekonać się czy na Giewoncie nadal śpią zaklęci w skałę rycerze.
Następny punkt programu: zwiedzanie starego cmentarza o nazwie "Pęksowy Brzyzek" - miejsce pochówku ludzi zasłużonych dla kultury i rozwoju Podhala. Przewodnik ciekawie przedstawił ich sylwetki i zasługi przytaczając zabawne anegdoty np. gdy w Zakopanem spotkali się dwaj pisarze rozpoczęli rozmowę nie wiedząc z kim mają doczynienia. W końcu jeden z nich przedstawił się "Nazywam się Kazimierz Przerwa-Tetmajer" na co drugi odparł "A ja Stefan bez przerwy Żeromski".
Idąc cały czas Krupówkami i ul. Wł.Zamoyskiego doszliśmy do skoczni narciarskiej Wielka Krokiew i choć krzyczeliśmy " Leć Adam, leć!" to nasz "Orzeł" nie przyleciał.
Po południu było spotkanie z prawdziwym góralskim gawędziarzem, muzykiem i znawcą Tatr. W zabawny sposób opowiedział nam o życiu i zwyczajach Górali okraszając swoją opowieść kawałami - niestety nie mogę ich przytoczyć bo cenzura wszystkie wycięła.
Wieczorem przy dźwiękach góralskiej kapeli spędziliśmy czas na biesiadowaniu, śpiewie a w porywach i tańcu aż do północy. A że podróże kształcą, od naszego gospodarza dowiedzieliśmy się czym się różnią stare gacie od starego chłopa i dlaczego na łące krowa smętnie muczy.
Następnego dnia zbolałe od śpiewu gardła leczyliśmy w podziemnych korytarzach kopalni w Wieliczce, która jest nie tylko bezcennym zabytkiem kultury ale też słynie ze swego mikroklimatu.
I tak zakończyła się wycieczka. Jeszcze raz udowodniliśmy, że można >50+ być i nadal aktywnie żyć!
Wasz niestrudzony reporter Małgosia K.
W drodze do pensjonatu w Murzasichlu,naszej bazy noclegowej , zatrzymaliśmy się na dwugodzinny spacer po Krakowie. Na rynku jak zwykle jest gwarno i tłoczno i są wszechobecne gołębie.
Mrozek szczypał po policzkach więc nie brakowało chętnych na gorące przekąski i grzane wino z przyprawami.
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanki, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą...
Nagle z tłumu wyłoniło się jakoweś indywiduum i chciało porwać nasze koleżanki jako branki na dwór sułtana osmańskiego.
Po rynku kręcił się jeszcze jeden jegomość z innej epoki ale ten był niegroźny i zamyślony krążył wokół pomnika wieszcza Adama Mickiewicza recytując słowa z "Reduty Ordona" - Nam strzelać nie kazano...
Z mgły wyłoniła się zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń...
No cóż, czas powrócić z przeszłości i ruszyć dalej w drogę.
Jeszcze tylko wymieniłyśmy serdeczne spojrzenia i uśmiechy z naszym Papieżem Janem Pawłem II, który z Okna Papieskiego na ul Franciszkańskiej wytrwale wygląda na swoich wiernych.
Po długiej podróży i ciepłym obiadku w pensjonacie u Trebuniów relaksowaliśmy się w wodach termalnych w Bukowinie Tatrzańskiej. Bąbelkowe masaże, kaskady wodne i aqua-aerobik poprawiły nasze samopoczucie i dodały sił by następnego dnia rzucić wyzwanie górskim szczytom.
Zakopane pełną parą przygotowuje się na przyjęcie amatorów narciarstwa. Śmiałkowie z naszej grupy weszli na Butorowy Wierch i szczytem doszli do Gubałówki. Mniej odważni skorzystali z kolejki szynowej.
Ładna pogoda pozwoliła nam podziwiać piękną panoramę majestatycznych Tatr i przekonać się czy na Giewoncie nadal śpią zaklęci w skałę rycerze.
Następny punkt programu: zwiedzanie starego cmentarza o nazwie "Pęksowy Brzyzek" - miejsce pochówku ludzi zasłużonych dla kultury i rozwoju Podhala. Przewodnik ciekawie przedstawił ich sylwetki i zasługi przytaczając zabawne anegdoty np. gdy w Zakopanem spotkali się dwaj pisarze rozpoczęli rozmowę nie wiedząc z kim mają doczynienia. W końcu jeden z nich przedstawił się "Nazywam się Kazimierz Przerwa-Tetmajer" na co drugi odparł "A ja Stefan bez przerwy Żeromski".
Idąc cały czas Krupówkami i ul. Wł.Zamoyskiego doszliśmy do skoczni narciarskiej Wielka Krokiew i choć krzyczeliśmy " Leć Adam, leć!" to nasz "Orzeł" nie przyleciał.
Po południu było spotkanie z prawdziwym góralskim gawędziarzem, muzykiem i znawcą Tatr. W zabawny sposób opowiedział nam o życiu i zwyczajach Górali okraszając swoją opowieść kawałami - niestety nie mogę ich przytoczyć bo cenzura wszystkie wycięła.
Wieczorem przy dźwiękach góralskiej kapeli spędziliśmy czas na biesiadowaniu, śpiewie a w porywach i tańcu aż do północy. A że podróże kształcą, od naszego gospodarza dowiedzieliśmy się czym się różnią stare gacie od starego chłopa i dlaczego na łące krowa smętnie muczy.
Następnego dnia zbolałe od śpiewu gardła leczyliśmy w podziemnych korytarzach kopalni w Wieliczce, która jest nie tylko bezcennym zabytkiem kultury ale też słynie ze swego mikroklimatu.
I tak zakończyła się wycieczka. Jeszcze raz udowodniliśmy, że można >50+ być i nadal aktywnie żyć!
Wasz niestrudzony reporter Małgosia K.
Etykiety
- 10 lat UTW (3)
- 5 lat UTW (1)
- Aktualności (271)
- Aktywność fizyczna (11)
- BIULETYNY (9)
- Brydż (3)
- Dyskusyjny klub książki (30)
- Klub Podróżnika (6)
- Nasza Galeria (8)
- Nasze refleksje (2)
- Poranki filmowe (181)
- Przepisy kulinarne (19)
- Sprawy organizacyjne (21)
- Teatr (7)
- Turystyka (70)
- Uśmiechnij się (7)
- Warsztaty twórcze (49)
- Wykład (15)
- Zdjęcia (27)